PGNiG sprowadza ciekawych gości do Tarnowa [Kapena Urby przed I LO]

     Zapewne z okazji odbywającej się w Sali Lustrzanej przy ul. Wałowej 10 konferencji "Możliwości zastosowania sprężonego gazu ziemnego w transporcie drogowym - perspektywy rozwoju" na ulicach naszego miasta pojawiła pewnego rodzaju nowość. Wydarzenie zorganizowane zostało przy współudziale prezydenta miasta Tarnowa, PGNiG oraz Kapeny.  


     Nieopodal I LO, jako ilustracje tych możliwości w godz 10.00 - 14.00 prezentowana była m.in. Kapena Urby zasilana CNG, a także inne pojazdy (m.in mała śmieciarka na podwoziu Iveco).Od przedstawicieli obu firm można było uzyskać mnóstwo informacji, co do szczegółów technicznych takich pojazdów a także zalet użytkowania ich na co dzień. Kapena Urby przyjechała do Tarnowa bezpośrednio od MPK Inowrocław, gdzie jest użytkowana na co dzień.



     Dla każdego zainteresowanego była możliwość wejścia do pojazdu, obejrzenia go sobie w każdym calu, jak i też zapytania o interesujące nas szczegóły jazdy takim autobusem na co dzień. Kierowca witał oglądających nie tylko dużym uśmiechem, ale także cukierkami, ku uciesze maluchów.



SanCity 12 LF w mieście. Freszcie!!! [Z ziemi rzeszowskiej do tarnowskiej....]

SanCity 12 LF trafia do Tarnowa!

     Nie tak dawno miał ten autobus swoją premierę na sosnowieckiej wystawie Silesia Komunikacja. Jest on kolejnym etapem ewolucji sanockiej fabryki i przystosowania się do panującej obecnie rzeczywistości. Czy jest to efekt nowej, ciekawej polityki tego producenta, czy zachowawcza obrona przed upadkiem jaki spotkał Jelcza - czas pokaże. Autosan przed Tarnowem odwiedził tylko Rzeszów, więc jest on jeszcze w fazie docierania. Egzemplarz, jaki przyjechał na testy, to ten sam pokazany na wspomnianej wystawie. Jako prototyp, ma pewne wady, chociażby jakość spasowania elementów, niektóre rozwiązania (wydech i jego zabudowa) - nie można mu jednak odmówić świeżości i obiecującej przyszłości jaka na razie się przed nim kreśli. Tym bardziej byłem mile zaskoczony, kiedy to w piątek wieczorem dotarła do mnie informacja o pojawieniu się SanCity 12 LF na terenie tarnowskiego MPK. To już nie są suche zapowiedzi o wymianie taboru, a sprawa powoli zaczyna wkraczać w fazę wykonawczą.

Tam i z powrotem.

    Jeśli ktoś myślał, że testowiec pojawi się w sobotę na mieście, to się przeliczył. Ku mojemu rozczarowaniu przejeżdżanie autobusem z jednej zajezdni na drugą i z powrotem trwało kilka dni. Taki stan utrzymywał się przez niedziele i poniedziałek włącznie. Dopiero we wtorek można było podziwiać prototyp w akcji na mieście. Na pierwszy ogień poszła linia 9.

 Wtorek, 24.08.2010.


Linia 0A - Środa, 25.08.2010.

     Mimo wcześniejszych informacji, co do długości testów (początkowo miały to być 4 dni), okazało się, że zostały one przedłużone do końca tygodnia. Ale to nie jedyna zmiana, jaka nastąpiła po drodze. Środa, to pierwotnie miał być drugi dzień na linii 9, a ostatecznie SanCity spędził go na 0A.



Linia 30 - Czwartek, 26.08.2010.


     Trzeci dzień na mieście to był jeden wielki znak zapytania. Nikt już nie myślał, że pierwotny plan będzie realizowany. Finalnie, kolej na linie 30 przyszła nie w sobotę, a w czwartek. Dla mnie było to nawet sporym ułatwieniem. Trasa tej linii znacznie pomogła mi w zdobyciu bezcennych ujęć do reportażu, jaki na koniec wizyty SanCity 12 LF w Tarnowie się pojawi.


 Linia 0B - Piątek, 27.08.2010.


     Trochę inaczej wyglądały plany pierwotnych testów, ale nie ma co narzekać. Na tej linii znaczniej łatwiej znaleźć sprzęt na mieście. No i jest też kilka urokliwych miejsc na foty, jak ktoś bardzo lubi klimatyczne. Mnie tyle szczęście już nie starczyło, bo do południa trzeba było popracować (i jakoś odrobić te ostatnie trzy dni błogiego lenistwa).


 Linia 30 - Sobota, 28.08.2010.



     Akurat w sobotę szczęście mnie nieco opuściło, bo w momencie wybrania się na polowanie stwierdziłem, że nie będzie na co zapolować. Testowiec już stał odstawiony na zajezdni przy ulicy Lwowskiej. Tylko do wczesnych godzin popołudniowych pojawił się ponownie na linii 30. Za to, jakby na pocieszenie spotkałem się ze znajomym kiermanem z 249. Dawno gościa nie widziałem i fajnie się gadało. A przy okazji stwierdziłem, że parking przy basenie to zajebiaszcze miejsce na pejzaże. Cóż, człowiek się uczy ciągle czegoś nowego.

 Linia 9 - Niedziela, 29.08.2010.


     Po raz ostatni autobus testowy pokazał się na mieście. Poniedziałek, 30.08.2010 wraca już niestety do fabryki Autosana w Sanoku. Teraz pozostaje czekać na wyniki testów. Z tego, co do mnie ostatnio doszło, można mieć małe nadzieje na kolejnego testera już wkrótce, a potem tylko czekać na wynik przetargu. Już tak na koniec, ja nie miał bym nic przeciwko, jeżeli nasza flota wzbogaciła się o te właśnie pojazdy, ale pod dwoma warunkami - po pierwsze, sensowniej rozłożone siedzenia, a po drugie, następne zakupy też oparte byłyby na Autosanach. Trzeba się kiedyś zdecydować na jakąś politykę taborowa i się jej trzymać.

SanCity 9 LE z bliska [Kolejny wypad testowy do MPK Nowy Sącz]



Kolejna już okazja.

     Właściwie każdy powód jest dobry, żeby wybrać się na testy. Tym razem coś z mniejszego gabarytu. Otóż piękna i słoneczna niedziela upłynęła mi pod złotawym  znakiem Autosana. MPK Nowy Sącz będąc już właściwie na finiszu rozszerzonych testów przed przystąpieniem do modernizacji swojego taboru - ugościło na swoich liniach Autosana SanCity 9 LE. Nie obyło się też bez małych niespodzianek. Jak zwykle, testowca spodziewałem się na nieco innej linii, niż faktycznie kursował. Szczęście w nieszczęściu, szukając miejsca , żeby ulżyć naturze, natknąłem się na autobus obsługujący linie 24. Nomen omen jadącej do Starego Sącza. A tak sobie chwile wcześniej pomyślałem, że Nowy już kilka razy odwiedzałem, ale nigdy Stary. Ciekawie się złożyło :).


Ogólna prezencja.

     Autosan powoli odchodzi od przestarzałych konstrukcji rodem z lat 80. Złośliwi twierdzą, że to nauka wyciągnięta po upadku kolegi - Jelcza. Czy tak jest czy nie, SanCity 9 LE świetnie wpisuje się w obecne trendy na rynku polskim. Nie najgorszy projekt nadwozia, niska podłoga czy klimatyzacja całego pojazdu plus szerokie boczne okna oraz niewygórowana cena - wszystko czego potrzeba, żeby zachęcić potencjalnych klientów do przyglądnięcia się Autosanowi z bliska.


 Zaskoczony. Pozytywnie.

    Kiedy przyglądałem się SanCity 9 LE na Silesia Komunikacja autobus nie wzbudził we mnie większego zainteresowania. Może dlatego, że obok stało najmłodsze dziecko fabryki z Sanoka - SanCity 12 LF. O ile 12-metrowiec mnie nieco rozczarował słabością wykończenia, a właściwie łączenia elementów przestrzeni pasażerskiej, mniejszy brat przechylił szalę na swoją stronę. Na pierwszy rzut oka widać, że model ten jest zdecydowanie lepiej dopracowany i poskładany w sensowną całość.


Rewizyta - [SanCity 12 LE na testach w Nowym Sączu]

Co, jak i dlaczego.

     Nie tak dawno wybrałem się do naszego miasta partnerskiego, żeby obejrzeć sobie Otokara Vectio. Kilka dni później pojawiła się kolejna okazja do odwiedzin Nowego Sącza, bowiem MPK Nowy Sącz przygotowując się do modernizacji swojego taboru intensywnie sprawdza dostępne rozwiązania, jakie mamy obecnie na rynku. Tym razem przyszła kolej na prototyp Autosana, pokazany po raz pierwszy na targach Silesia Komunikacja w Sosnowcu 2009.

W drogę!

     Tyn razem miałem przyjemność zwiedzać Sącz w sobotę (więcej kursów i możliwości do ładnych ujęć ;)). Jak zwykle moja podróż zaczęła się wcześnie rano, tzn tuż po godzinie 5.00. Co prawda droga liczy sobie tylko 50 km, ale zajęło mi to całą godzinę. Jest trochę zakrętasów na trasie, a ja znów nie lubię szaleć. Jak miło, że w Sączu parkingi są bezpłatne w soboty, zostawiłem więc swój pojazd niedaleko rynku, i udałem się (zabrawszy uprzednio swój sprzęt) na poszukiwanie Autosana. Po ostatnim razie nabyłem nieco orientacji w terenie, a z internetu informacji na temat linii na jakiej najprawdopodobniej spotkam testowca. Akurat na sobotę wypadała linia 23. Udałem się więc zatem najbliższy przystanek na którym chciałem złapać kontakt, tuż nieopodal siedziby Korala ( a pogoda na lody była akurat ;)). Nie musiałem długo czekać na pierwszy kontakt - po kilkunastu minutach autobus wpadł mi w obiektyw.







Pierwsze wrażenie?

     Jak najbardziej pozytywne. Tak jak na targach w Sosnowcu, tak i tutaj autobus świetnie się prezentował, a teraz nawet jeździł i z tego, co było widać - całkiem żwawo. I wprost przeciwnie do tego, co zarzucało mu wielu internautów mających okazję go testować przede mną - wcale nie był głośny. Przynajmniej na zewnątrz. Jak dla mnie 5+. Ale z daleka niewiele można stwierdzić. Na oko to chińskie zabawki też są fajne, a już w ręce to każdy z nas wie, jak to wygląda. Nastała wiec pora się przyjrzeć prototypowi z bliska. Ruszyłem więc trasą linii 23 w przeciwnym kierunku kursowania (a że 23 jeździ w koło) ku następnemu spotkaniu.

Miła niespodzianka.

     Po drodze udało mi się napotkać kierowcę poznanego podczas poprzednich testów. Z nim też udałem się jego odnowioną i oddana po niedawnym remoncie maszyną w dalszy pościg za Autosanem. Miałem dużo szczęścia (na pewno więcej niż rozumu jak mi znajomi często powtarzają) i na przystanku końcowym spotkałem SanCity oraz człowieka, który go dosiadał. Kierowca bardzo chętnie mi pokazał wóz, opowiedział to i owo, a przede wszystkim zabrał w dalszą podróż i testy. Ale tutaj zaczęły się pojawiać pierwsze wady i moje zauroczenie nową konstrukcją z Sanoka powoli słabło.

Czar prysł jak bańka mydlana.

Goście, Goście - [Test Otokara Vectio 250 LE]

     W dniach 15 i 16 kwietnia 2010 zawitał u tarnowskiego  MPK niespodziewany autobus testowy z Turcji, wspomniany już w tytule Otokar Vectio 250 LE. Ale co ciekawe, nie został przetestowany na mieście z pasażerami (Przedstawicielstwo firmy nie pozwoliło zamontować kasowników elektronicznych; sic!). Po niecałych dwóch dniach pojechał dalej na testy. Autobus dopiero co wchodzi na nasz rynek, i ogólnopolskie tournee ma mu w tym pomóc. Ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu, nie udało mi się go wytropić na mieście, ale praca i ograniczony czas wolny nie ułatwiły mi zadania. Nie wszystko okazało się jednak stracone, ponieważ kilka dni później maluch odwiedził MPK w Nowym Sączu i został tam przez kilka kolejnych. Wiele się nie zastanawiając, chwyciłem za aparat, wsiadłem w samochód i pojechałem na miejsce zobaczyć to cudo na własne oczy, a nie tylko na nielicznych zdjęciach dostępnych w sieci.
   
     Niedzielny poranek zapowiadał się nader ciekawie. Po drodze napotkałem parę wpadających w oko widoczków, w ty między innymi ten z Gródka nad Dunajcem, gdzie mgła spowija okolice poranna porą (dochodziła 6.00).

Gródek nad Dunajcem - Zalew
 
Niedługo potem, dojechałem do celu podróży. Na dzień dobry przywitał mnie taki oto widok pozostałości po Zamku Królewskim, zniszczonego podczas II Wojny Światowej.

Ruiny Zamku Królewskiego przy wjeździe do miasta.
   
     Niedaleko tego miejsca udało mi się odnaleźć dogodne miejsce parkingowe i ruszyć na poszukiwanie owego tureckiego autobusiku. Z sieci miałem niewielkie wskazówki, gdzie go odnaleźć, a że Sącza nie znam, spodziewałem się, że zajmie mi to jakiś czas. Wiedziałem tylko, tyle, że ma kursować na linii nr 7 oraz miałem niewielkie wyobrażenie tej trasy. Okazało się jednak, że autobus obsługiwał tego dnia linię 41, na którą nie byłem przygotowany. Łut szczęścia sprawił, że natknąłem się na niego fotografując ruiny, także pobieżne zlokalizowanie "turka" nie zajęło mi tyle czasu, ile się spodziewałem.


     Problem polegał na tym, że nie miałem możliwości podpięcia się do sieci i zorientowania jak wygląda trasa linii 41. Trzeba mi było przerzucić się na stare metody po nitce do kłębka. Widziałem, mniej więcej w która stronę udał się autobus, szybko więc podążyłem ulicą Kazimierza Wielkiego z zamiarem zlokalizowania najbliższego przystanku z rozkładem 41. Daleko nie musiałem wędrować. Szybko przepisałem sobie rozkład na kartkę i przebieg trasy. Zaraz potem udałem się dalej, myśląc o podążaniu pieszo trasą, ale natchnęło mnie żeby sprawdzić przystanek pod drugiej stronie rynku, co jak się okazało miało zbawienny wpływ na dalszy ciąg dnia moich testów. Dowiedziałem się, że autobus wraca w to miejsce w dość niedługim czasie i że nie jestem daleko od jednego z przystanków końcowych. Postanowiłem więc zaczekać i zobaczyć gdzie to pojedzie. Łatwiej znaleźć jeden przystanek niż kilkanaście nie znając okolicy.

Rynek. Pierwsze spotkanie twarzą w twarz z Turkiem.

     Przy okazji, miałem świetne miejsce na pierwsze zdjęcie, klimatyczne z rynkiem w tle, no i mogłem po raz pierwszy przyjrzeć się temu wynalazkowi z dalekiego kraju z bliska. Na dodatek, topografia tego miejsca bardzo ułatwiła mi śledzenie trasy, wąska uliczka plus światła nieco dalej. Autobus zmierzał na os. Helena przez most na Dunajcu. Tam też zdecydowałem się na mała przejażdżkę. Z rana dużo łatwiej mi będzie przyjrzeć się wnętrzu, mało kto w niedzielę wstaje o tak wczesnej porze. Bilet musiałem kupić u kierowcy, i tak od słowa do słowa udało mi się nawiązać ciekawą rozmowę. Przyznam się, że to przytrafiło mi się pierwszy raz. Mam nadzieję, że nie ostatni.
 

  I tak przez kilka godzin jeżdżąc w tę i z powrotem 41 dowiedziałem się o Vectio 250 LE nie tylko tego, co na oko widać, ale znacznie więcej.Ale zacznijmy od początku. Autobus należy do klasy midi. Na swój pokład może zabrać 25 osób na miejscach siedzących i 32 na stojaka. Konstrukcja pojazdu jest typem niskowejściowym, czyli niska podłoga sięga do drugich drzwi (układ 1-2-0), a dalej prowadzą stopnie. W ruch Vectio wprawia silni MAN (D0836 LOH 65) o mocy 250 KM i pojemności 6.87L zespolony z automatyczną skrzynią Voith. Dodatkowo autobus został wyposażony w klimatyzację zarówno kabiny kierowcy jak i przestrzeni pasażerskiej. W środkowych drzwiach znajdziemy wysuwany ręcznie podest ułatwiający wjazd wózkiem, a wewnątrz miejsce dostosowane do jego przewozu zabezpieczane pasem. Autobus ma też możliwość przyklęku.



     I wszystko byłoby jak w bajce, gdyby nie kilka spraw. Jak mawiają niektórzy, diabeł tkwi w szczegółach, a ten turecki w kilkunastu. Już na sam początek przedstawicielstwo Otokara zgotowało swoim przyszłym klientom niemiłą niespodziankę - okazało się, że w autobusie nie można zainstalować kasowników elektronicznych, bo była by to poważna ingerencja w konstrukcje pojazdu. Ja się zastanawiam, kto wymyślił ten patent, bo na pewno nikt normalny by czegoś takiego nie puścił w Polskę. Co to za testy, skoro trzeba do tego dołożyć - albo na konduktora albo na stare dziurkacze?.... Kolejny dziwny pomysł w tym stylu, to kartka, dość zresztą już sfatygowana, po turecku na dodatek na przedniej szybie autobusu, której nie można oderwać. To tak jakby kupić ubranie i chodzić w nim z nieoderwaną metką z ceną. Litości!!! Na koniec, brak rzetelnej informacji, co do tego jak należy autobus obsługiwać. W ogóle jakiejkolwiek. Chociażby taki szczegół - wg producenta aby autobus palił rozsądnie trzeba obok przekładni wcisnąć przycisk PRSW a nie ECO. W Sączu po mieście palił 35L / 100 km. Tyle o palą duże pojazdy, ale mało tego, nikt MPK tego nie powiedział, dowiedzieli się o tym po testach zdając auto. De facto to nie wiadomo czy to prawda czy nie, nie idzie już bowiem tego zweryfikować.



     To tyle z spraw organizacyjnych, ale to nie wszystko. Przejdźmy teraz do samego Vectio. Pierwszy rzut oka na wnętrze - niby wszystko w jak najlepszym porządku. Chwila na fotelu - i kolejna niespodzianka - twarde to jak beton. To już upadły Jelcz miał wygodniejsze , a jakości wykończenia nie słynął. Idźmy dalej, ten stopień prowadzący do podwyższonej części autobusu - rodem z Toi-Toi. Czy on koniecznie musiał być zrobiony z plastiku?! Nie można tego było zwyczajnie jak reszta podłogi wykończyć?!









Reklama